Za górami za lasami mieszkała sobie miłość.
Była bardzo chuda i niedożywiona. Nie miała siły wychodzić z domu, ani obdarzać
innych swoim ciepłem. Nie uśmiechała się i nie spełniała marzeń. Siedziała
zabiedzona w kącie swojej norki i czekała, aż ktoś ją uratuje. No, ale kto może
uratować miłość? I w jaki niby sposób? Przecież to ona powinna ratować ludzkość
od nienawiści, niechęci, wrogości. Przecież to ona powinna dawać, karmić,
cieszyć, spełniać, zaspokajać, oferować ciągłe uściski miłosne, przyjacielskie,
pocałunki, tulenie, głaskanie… przecież to ona, miłość jest od tego, żeby dawać
!! – ona wychudzona, zabiedzona i słaba? To chyba jakiś żart? Przecież miłość
jest pełnią, a jeśli jest wybrakowana, to niech przestanie się tak nazywać.
Niech się lepiej przyzna, że jest niemocą, tylko przez lata nas i samą siebie
tak oszukiwała. I ludzie machnęli ręką na miłość. – Obędziemy się bez niej
przez jakiś czas, a potem, jak będziemy mieli ochotę, znajdziemy sobie prawdziwą,
a tę oszustkę, trzeba wyrzucić za bramy miasta. Niech oszukuje innych, my się
już nie damy nabrać. I ludzie wyrzucili słabą, niedożywioną miłość. Kiedy to się
stało, kiedy zamknęły się wrota za wyrzuconą „oszustką”. Każdy mieszkaniec
miasta poczuł jakieś dziwne ukłucie w sercu, jakąś tęsknotę, jakiś żal, wstyd,
niewyobrażalny smutek. – Nie karmiliśmy miłości, to uschła- powiedział jakiś
staruszek i poszedł jej szukać.
…
No właśnie, najłatwiej zasuszyć brakiem
ciepła, dobrego słowa, nieobecnością, szorstkością, krytyką, plotką, a potem
wmówić, że to nie miłość była, tylko oszustwo i wyrzucić za bramy swojego życia.
No cóż, i tak się zdarza, wszak człowiek jest istotą omylną, ale kto wraz ze
staruszkiem przyzna się, że zasuszył miłość, że była jak najbardziej prawdziwa
i wyruszy na jej poszukiwanie?
…
Pięknego dnia
Wróżka drzew
/P.C-Szept/

